A więc, wpadłam na pomysł dodawania od czasu do czasu piosenek z teledyskami, które.. opowiadają pewną historię. Są wykonane w kreatywny sposób. I nie polega to tylko na tym, że piosenka jest tłem do teledysku, a tworzą jedną nierozłączną (no niestety jednak rozłączną) całość.
Oglądając je możemy odnieść wrażenie oglądania krótkiego filmu. Będę przedstawiała w jaki sposób ja rozumiem owy przekaz i skornfontuje się to może także z waszą opinią i będziemy mogli podyskutować w tym temacie.
Jako że w ostatnim czasie natrafiłam na kilka takich teledysków które do mnie przemówiły postanowiłam nie dodawać tego tak o po prostu, a stworzyć pewną serię. Myślę, że z czasem pojawi się ich więcej na blogu ;)
__________________________________________________________________________________
Teraz może zajmijmy się już materiałem przeznaczonym na ten post.
"I Write Sins Not Tragedies", czyli "Zapisuję grzechy, nie tragedie". Abyście wiedzieli na jaki w ogóle temat jest owy post myślę, że dobrze byłoby zapoznać się z omawianym teledyskiem.
[Tekst z Tłumaczeniem]
Jednak już podczas pierwszej styczności z teledyskiem zastanowiło mnie jedno: czemu oni stoją tak daleko od siebie? Para młoda na ślubie zawsze stoi naprzeciwko siebie, ale w aż takiej odległości?
I dalej padają słowa "Jaka szkoda, że panna młoda biednego pana młodego jest
zdzirą" i w pomieszczeniu zaczynają się pojawiać poprzebierani w tak jakby cyrkowe stroje ludzie. Ja osobiście odbieram ich jako myśli Pana młodego, pojawiające się w jego głowie wątpliwości i ogólne zmieszanie. Po reakcji Panny młodej widać, że jest jej to bardzo nie na rękę..